Podłogi postarzane ARK
Na początku było ich więcej. Właściwie całkiem dużo. Wszystkie do siebie podobne, małe i okrągłe. Wiatr je roznosił, z deszczem wilgotniały, wieloma zajęły się ptaki i zwierzęta. To jedno przetrwało upały i niepogody, wdeptane przez pazurzastą wielką łapę wymościło się w ziemi. I sięgnęło po soki z tej ziemi, puściło pęd i korzenie. Czerpało ze słońca, rosło, trwało, umacniało się.
Mijały lata. Łodyga stwardniała, zamieniła się w pień, narosła korą. Energia ziemi i słońca mieszała się w tym pniu i coraz większych konarach, buzowało tam w środku i narastało życie. W starej puszczy wszystko gęstniało, więc pień parł do góry, by chwytać światło, a konary walczyły o przestrzeń wokół. Czasem uderzało w niego z rykiem cos wielkiego, czasem coś silnego się o niego ocierało. Mniejsze stworzenia szukały w nim schronienia, wiele się żywiło.
Było ich dwóch. Przedzierali się przez puszczę pewnego mroźnego ranka i zatrzymali nagle w osłupieniu.
- Najlepsze – powiedział Mag
- Doskonałe – powiedział Artysta.
A potem były czary. I powstał Dom.
Są już podłogi – pomyślała. Wbiegła na ganek, otworzyła drzwi. Popatrzyła i zdjęła buty i skarpetki. Bosa zwiedzała Dom, mijała pokoje. Czuła jak stopy odbierają delikatne wibrowanie, nie, nie wydawało się jej. Usiadła na podłodze, przyłożyła do niej dłonie, wsłuchała się. I nagle poczuła, że jest na swoim miejscu, żyjąc tu i teraz jest częścią czegoś wielkiego i pięknego.
I tak miało być już zawsze.